Autorka: Anna Kańtoch
Wydawnictwo: Powergraph
Liczba stron: 189
Okładka: Miękka z zakładkami
Rok wydania: 2024
Wpis powstał w ramach współpracy z wydawnictwem Powergraph
Anna Kańtoch, autorka ceniona za swoją wyjątkową wrażliwość i talent do tworzenia pełnych napięcia opowieści, doskonale wie, jak budować historie. Laureatka wielu prestiżowych nagród literackich przyzwyczaiła nas do książek, które nie tylko wciągają, ale też zmuszają do głębszych poszukiwań ukrytego sensu.
Znając twórczość Kańtoch, nie możemy więc spodziewać się niczego innego po jej najnowszej powieści Czeluść. Autorka, której poprzednie dzieła balansowały na granicy kryminału, psychologii i filozoficznej zadumy, ponownie zabiera nas w podróż pełną mroku, tajemnicy i nieoczywistej akcji.
Autorka w swojej najnowszej powieści Czeluść ponownie udowadnia, że jest królową literackiego napięcia i zawiłych ludzkich emocji.
To opowieść o błędzie młodości, który niczym kamień wrzucony do wody, roztacza kręgi na całe życie bohaterów. Mamy tutaj scenerię niczym z sennego koszmaru: strome urwisko, ciemność, zakazane przyjemności i tragedię, która na zawsze zmienia życie.
Główna bohaterka, Agnieszka, próbuje zmierzyć się z przeszłością, która rozmywa się w półprawdach i wyrzutach sumienia. Granica między wspomnieniem a iluzją staje się niejasna, a odpowiedzi na pytania o pewną czerwcową noc kryją się gdzieś głęboko, w tytułowej czeluści pamięci.
Okej, trzeba to powiedzieć głośno. Anna Kańtoch w Czeluści stworzyła dzieło, które można śmiało nazwać majstersztykiem językowym. Na zaledwie 190 stronach zmieściła pełnowymiarową, głęboko poruszającą historię. Każde zdanie jest tu na swoim miejscu, a każde słowo wydaje się ważyć tyle, co tona emocji. Tło wydarzeń (mroczne kamieniołomy, zimna woda, senne miasteczko) zostało zarysowane z taką precyzją, że czuje się ich chłód i ciężar na własnej skórze.
Całe jej samotne życie widoczne jak na dłoni w świetle wolframowych żarówek, żadnych tajemnic; mrok wygnany z kątów pozostawił po sobie tylko smutek.
Czeluść
Ale… porozmawiajmy o zakończeniu. Z jednej strony wywołuje szok, z drugiej zmusza do przewracania stron wstecz, wracania do wcześniejszych fragmentów, składania wszystkich elementów tej układanki od nowa. Po raz kolejny autorka nie daje nam prostych odpowiedzi, zamiast tego otwiera przed nami pole interpretacyjne tak szerokie, jak otwarte morze. Czytelnik czuje się jak w małej łódce, dryfujący po tej ogromnej przestrzeni pytań i domysłów. Jedno jest pewne, to książka, która wymaga nie tylko przeczytania, ale i przemyślenia, a jej finał zostaje w głowie na długo.
Na koniec muszę przyznać, że powieści Anny Kańtoch mają w sobie coś specyficznego, coś, co jednych przyciąga jak magnes, a innych może odpychać. To nie są książki „neutralne”, które można wziąć z półki na chwilę rozrywki i zapomnieć. Kańtoch wymaga od czytelnika uważności, zaangażowania i gotowości na konfrontację z mrokiem, zarówno w fabule, jak i we własnych emocjach. Czeluść nie jest więc powieścią, po którą sięga się przypadkiem. Czytajcie z rozwagą! Ale czytajcie :)