Fernanda Melchor “Fałszywy zając” wyd. Mova

Tytuł:Fałszywy zając
Autorka: Fernanda Melchor
Przekład: Katarzyna Sosnowska
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 303
Okładka: Twarda
Rok wydania: 2025

Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że jak sięgnę po literaturę hiszpańskojęzyczną, to mnie to przemieli. Że nie będzie lekko, że nie będzie żadnej taryfy ulgowej. I dokładnie tak było. Dlatego niech was ten słodki kotek ze zdjęcia nie zmyli, to, co znajdziecie w środku “Fałszywego zająca” Fernandy Melchor, to mrok, brud i emocjonalna jazda bez trzymanki. To książka, która boli, ale od której nie sposób się oderwać.

“Fałszywy zając” Fernandy Melchor to książka, która wciąga w świat, z którego nie ma ucieczki. Świat pełen biedy, przemocy, samotności i rozpaczliwego szukania miłości tam, gdzie jej nigdy nie było i pewnie nigdy nie będzie. Melchor pokazuje życie w jednym z meksykańskich portowych miast, gdzie codzienność nie daje żadnej nadziei, a przemoc i upadek są tak normalne jak oddychanie.

Główni bohaterowie to młodzi chłopcy, Andrik i Zahir, którzy od dziecka doświadczają wszystkiego, czego dziecko nigdy nie powinno znać: porzucenia, bicia, wykorzystywania. Andrik, uciekając przed opiekunką, trafia do rąk sadysty, a Zahir próbuje go ratować, chociaż sam ledwo sobie radzi. Obok nich są Pachi i Vinicio, dwóch młodych facetów, którzy w alkoholu, narkotykach i bezcelowych włóczęgach próbują zapomnieć o beznadziei swojego życia. Marzą o ucieczce na plażę, o wolności, ale życie pokazuje im brutalnie, że od siebie samych nie da się uciec.

Czytając tę książkę czułam, jakbym brodziła razem z bohaterami w błocie: brudnym, cuchnącym, bez końca. Melchor pisze o przemocy tak, jakby była czymś nieodłącznym od życia, nie szuka dla niej usprawiedliwień, nie moralizuje. Po prostu pokazuje, jak jest, bez lukru, bez nadziei. Jej bohaterowie chcą kochać, chcą być kochani, ale to, czego doświadczyli, wypacza ich uczucia, sprawia, że relacje między nimi są toksyczne, bolesne, czasem przerażające.

To, co mi się podoba w tej powieści i mocno porusza, to to, że autorka nie daje czytelnikowi łatwych odpowiedzi. Nie mówi “To ich wina” albo “to społeczeństwo ich zawiodło”. Raczej pokazuje, jak bardzo miejsce, w którym dorastamy, rodzina, brak szans i brutalność życia kształtują nas i nasze wybory. I czasem nie chodzi o to, czy mamy wybór, tylko czy w ogóle mamy szansę go mieć. Motyw “fałszywego zająca” jest tu jak symbol, coś, za czym bohaterowie gonią, wierząc, że jeśli tylko będą wystarczająco szybcy, silni, sprytni, to uda im się wyrwać z tej codziennej beznadziei. To marzenie, które zawsze zostaje poza zasięgiem.

To nie jest książka na spokojny wieczór. To książka, która boli i która zostawia po sobie ciężar w sercu. Ale też zmusza do zadania sobie trudnych pytań: co sprawia, że człowiek staje się taki, jaki się staje? I czy naprawdę każdy może wybrać inną drogę, czy to tylko piękna bajka, w którą lubimy wierzyć? O tym, że przemoc rodzi przemoc, że samotność niszczy duszę. I o tym, że w tym całym brudzie, gdzieś w środku, mimo wszystko tli się małe, nieugaszone pragnienie, żeby jednak wierzyć, że kiedyś będzie lepiej. Wierzymy w to bardzo!



Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *