Autor: Asako Yuzuki
Przekład: Anna Wołcyrz
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 518
Okładka: Miękka z zakładkami
Rok wydania: 2024
Wpis powstał we współpracy z wydawnictwem Literackim.
Kobiety unikają niepotrzebnych starć. Mają subtelną umiejętność pokazywania, kim są i jaką chcą zająć pozycję. W towarzystwie dopasowują się i układają niepisane zasady, żeby nawzajem się nie ranić. To twój teren, a to mój, ja nie będę wkraczać na twoje pole, a ty nie zabieraj mi mojej wolności. Są uprzejme, ale zdecydowane, i wiedzą, gdzie ich miejsce.
Masło
Nie sądziłam, że na początku marca trafię na książkę, która tak wysoko zawiesi poprzeczkę na resztę roku. A jednak, proza, która wpadła w moje ręce pod koniec lutego, okazała się doświadczeniem tak intensywnym, że trudno mi sobie wyobrazić, by cokolwiek mogło ją przebić. To jedna z tych lektur, po których trudno przejść do porządku dziennego, zostawia ślad, rezonuje, domaga się przemyśleń. Jeśli to dopiero początek roku czytelniczego, to aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
Na początku tego wpisu chcę ogromnie podziękować Wydawnictwu Literackiemu za możliwość przeczytania tej historii i za to, jak starannie dobierają swoje książki. „Masło”, o którym będę dzisiaj pisać, to powieść niezwykle aktualna, rezonująca z dzisiejszym światem, poruszająca istotne tematy i wciągająca od pierwszych stron. To książka, która nie tylko angażuje, ale też skłania do refleksji, a jej wydanie w Polsce jest dowodem na to, że wydawnictwo doskonale rozumie potrzeby współczesnych czytelników.

„Masło” to opowieść, która balansuje między kryminałem a literacką refleksją nad jedzeniem, ciałem i społecznymi oczekiwaniami wobec kobiet.
Główna bohaterka, Rika, jest jedyną kobietą w redakcji męskiego tygodnika. Marzy o tym, by kiedyś zostać pierwszą kobietą na stanowisku redaktorki newsowej. Na co dzień nie gotuje, nie ma na to czasu, a jej posiłki to głównie szybkie, gotowe dania. Jedynym wyjątkiem są potrawy przygotowywane przez jej przyjaciółkę Reiko, świetną kucharkę, której jedzenie Rika uwielbia.
Tymczasem Manako Kajii to seryjna morderczyni, skazana za zabicie trzech starszych, samotnych mężczyzn. Uwodziła ich, karmiła wykwintnymi potrawami, a potem w tajemniczych okolicznościach umierali. Japonia jest zszokowana tą sprawą, ale jeszcze bardziej bulwersuje fakt, że Kajii nie wpisuje się w stereotyp kobiety, jest otyła, pewna siebie i absolutnie nie wstydzi się swojego ciała. Odmawia też wszelkich kontaktów z mediami.
Kiedy Reiko sugeruje, by Rika napisała do Kajii z prośbą o przepis na gulasz wołowy (ostatni posiłek jednej z jej ofiar) dziennikarka postanawia spróbować. Ku zaskoczeniu wszystkich Kajii odpowiada i zgadza się na spotkania, ale pod jednym warunkiem: rozmowy mogą dotyczyć wyłącznie jedzenia.
Tak zaczyna się dziwna relacja między tymi dwiema kobietami. Kajii wciąga Rikę w świat smaku, tłuszczu i przyjemności płynącej z jedzenia. Stawia przed nią kolejne wyzwania: ma gotować, jeść, rozkoszować się każdym kęsem. Kluczowym składnikiem jest masło – Kajii uwielbia je i gardzi wszystkim, co je zastępuje. „Nie toleruję dwóch rzeczy: feministek i margaryny” – powtarza. Z czasem Rika coraz bardziej zatraca się w tym świecie. Zmienia się, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Ale czy Kajii naprawdę chce tylko przekazać jej miłość do jedzenia? Tutaj zachęcam do lektury, by sprawdzić samemu!

Byly puści i bezrefleksyjni. Wystarczyło im, że żyją przyjemnie, otoczeni pięknymi przedmiotami, które cieszą oko. Ich elegancja była sztuczna; gdyby nie fortuna, byliby nic nie warci.
Masło
Pamiętajcie! „Masło” to książka, która nie jest klasycznym kryminałem. Można dać się zwieść niektórym opiniom w internecie, obietnicy morderstw, tajemnicy i śledztwa, ale w rzeczywistości to coś zupełnie innego. To opowieść, która nie spieszy się z fabułą, nie podsuwa czytelnikowi jasnych odpowiedzi i nie stawia na proste rozwiązania. Jest bardziej analizą niż zagadką, bardziej studium obsesji niż thrillerem.
Asako Yuzuki bierze na warsztat coś znacznie większego niż historia seryjnej morderczyni. W „Maśle” najważniejsze są jedzenie, ciało i miejsce kobiet w japońskim społeczeństwie. Opowieść o Rice i Kajii pokazuje, jak głęboko zakorzeniona jest kontrola nad kobiecym apetytem – nie tylko tym kulinarnym, ale też życiowym. Kobieta powinna być delikatna, skromna, zawsze gotowa spełniać oczekiwania innych. Jeśli jest głośna, pewna siebie, jeśli je za dużo, jeśli w jakikolwiek sposób „wychodzi poza ramy”, od razu staje się problemem. Kajii, pewna siebie, otyła kobieta, która uwielbia jedzenie i nie zamierza się wstydzić swojego ciała, jest dla społeczeństwa bardziej szokująca niż jej rzekome zbrodnie.
To właśnie ten aspekt książki (nie sama intryga kryminalna) robi największe wrażenie. „Masło” pokazuje, jak głęboko sięga mizoginia i jak kobiety są rozliczane z każdej najmniejszej przyjemności. Rika, na początku podporządkowana zasadom swojego męskiego środowiska, daje się wciągnąć w świat Kajii. Powoli pozwala sobie na więcej, je, gotuje, odkrywa smaki, ale też coraz bardziej zatraca się w tej relacji. Fascynacja zmienia się w coś niepokojącego. Autorka prowadzi narrację momentami wręcz leniwie. Dla jednych będzie to atutem, a dla innych rozczarowaniem. To książka, którą się smakuje, nie pochłania. Opisy jedzenia są pełne sensualności, aż do przesady. Czasami wręcz dominują nad fabułą, jakby autorka chciała, by czytelnik czuł zapachy i smaki mocniej niż napięcie związane z samą historią.

Spotkanie z „Masłem” było dla mnie jak mocny strzał – niespodziewany, mocny, zostawiający po sobie ślady. Nie sądziłam, że ta książka aż tak mną wstrząśnie, a jednak wciągnęła mnie bez reszty. Literatura japońska zawsze ciekawiła mnie swoim specyficznym rytmem, ale tutaj było coś więcej – mnogość zwyczajów, subtelne niuanse społeczne, kulturowe kody, które w innym kontekście mogłyby umknąć. Jak dobrze, że wydawnictwo wzbogaciło książkę o przypisy. Dzięki nim mogłam jeszcze lepiej zrozumieć ten świat, poczuć jego kontekst i wejść głębiej w warstwę znaczeń, które składają się na tę historię.
Ale to, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to zakończenie. Nie było to zamknięcie, po którym można odłożyć książkę i przejść do kolejnej lektury. Zostałam z nim. Krążyło mi po głowie i nie potrafiło przestać. Rozmyślałam o tym, jak bardzo kobiety są oceniane przez pryzmat wyglądu. O tym, jak łatwo jest sprowadzić kogoś do jednej, uproszczonej narracji. O tym, ile w życiu jest głodu… Na różnym poziomie.
Nie wiem, czy coś w tym roku przebije „Masło” pod względem intensywności doświadczenia. To jedna z tych książek, które się przeżywa, a nie tylko czyta. Bardzo polecam!