Autor: Stuart Turton
Przekład: Jacek Żuławnik
Gatunek: Kryminał
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 413
Okładka: Twarda
Uwielbiam takie książki, naprawdę. Lubię, kiedy kryminał to nie tylko zagadka „kto zabił”, ale coś znacznie bardziej złożonego, wymagającego skupienia i cierpliwości. „Morderstwo u kresu świata” to dokładnie ten typ powieści, po który sięgam z największą chęcią, jest intrygujący, ma gęsty klimat, elementy science fiction i poczucie, że nic nie jest takie, jak się wydaje.
Cenię, gdy autor nie prowadzi mnie za rękę, ale rzuca mnie w środek tajemnicy i zmusza do samodzielnego składania jej w całość. Lubię też, kiedy książka każe mi kwestionować to, co wiem i właśnie to robi Turton. Śledztwo z tykającym zegarem, amnezja, sztuczna inteligencja jako narrator, zamknięta społeczność i wizja zagłady to mieszanka, która działa na mnie jak magnes. Może nie wszystko jest idealnie dopracowane, ale liczy się dla mnie przede wszystkim oryginalność i to, że książka naprawdę zmusza do myślenia.

Przejdźmy do fabuły. Świat się skończył, toksyczna, stworzona przez człowieka mgła zabiła wszystko poza jednym miejscem – zieloną, niemal bajkową wyspą, gdzie przetrwało 122 mieszkańców i trójka naukowców. To ostatni bastion ludzkości, zamknięta społeczność, której życie toczy się według ustalonych zasad, a bezpieczeństwa pilnuje zaawansowany system technologiczny oraz sztuczna inteligencja o imieniu Abi – wszechobecny głos, który słyszą wszyscy w swoich głowach.
Wszystko funkcjonuje niemal idealnie, aż do momentu, kiedy jeden z naukowców, liderka społeczności, zostaje brutalnie zamordowana. Następnego dnia okazuje się, że nikt nie pamięta, co wydarzyło się przez ostatnie 12 godzin, a system ochrony wyspy przestaje działać. Jeśli mordercy nie zostaną odnalezieni w ciągu 92 godzin – mgła powróci i zniszczy ostatnich żyjących ludzi.
W centrum opowieści znajduje się Emory, jedna z nielicznych mieszkanek wyspy, która nie potrafi zaakceptować narzuconego porządku. Podczas gdy większość społeczności żyje spokojnie, poddając się rytmowi dnia wyznaczanemu przez naukowców i sztuczną inteligencję, Emory drąży, pyta i nie daje sobie zamknąć ust. Jej dylemat to walka między lojalnością wobec społeczności a nieustannym wewnętrznym przekonaniem, że coś tu nie gra. Czy warto rozgrzebywać przeszłość, jeśli może to zburzyć jedyną bezpieczną przestrzeń na świecie?

Bohaterowie „Morderstwa u kresu świata” są więźniami nie tylko zamkniętej przestrzeni wyspy, ale i własnych myśli, wspomnień, często niepełnych, manipulowanych lub wymazanych. Turton konstruuje ich tak, by każdy z nich miał coś do stracenia i coś do ukrycia. Ich decyzje nie są jednoznaczne, a motywacje często sięgają głębiej, niż się wydaje. Dlatego mocno polecam!
Bardzo czekam na możliwość przeczytania tej książki – nie chodzi o cenę czy dostępność, tylko zaplanowaną długą kolejkę czytania innych pozycji :)
Jeśli ktoś nie zna, to bardzo polecam dwie poprzednie książki Turtona, bo to również zakręcone “kryminały”.