Nigdy nie lubiłam przegrywać, podobnie jak nigdy nie lubiłam wygrywać. Z tego względu z pewnymi grami (jak szachy czy Monopoly) łączy mnie słodko-gorzka relacja. Lubię je i cenię ze względu na myślenie strategiczne, ćwiczenie logiki czy rozwijanie kreatywnego myślenia (dlatego lubię również krzyżówki!).
Nigdy nie lubiłam natomiast sposobu, w jaki te gry zmierzają do końca. Każdy zna ten moment w Monopoly, kiedy bardzo dobrze wie, że już nic nie ugra. Ostatni hotel został sprzedany, by spłacić długi i zostaje tylko czekanie na powolną i długą śmierć (to znaczy przegraną). Z szachami jest podobnie – jest taki moment, w którym, o ile nie jesteś mistrzem szachownicy, już się nie wykaraskasz. Nigdy nie przepadałam za tym momentem tak samo, jak nigdy nie lubiłam być stroną wygrywająca i męczyć przeciwnika.
Dlatego w takich grach cenię sobie możliwość spasowania i często z tego korzystam również wtedy, kiedy wygrywam. Bo tu dochodzimy do tego, co najbardziej lubię w tej rozrywce – moment, kiedy muszę się odrobinę namęczyć, by znaleźć właściwe rozwiązanie.
Nie płacz, tylko naucz się przegrywać.
Zawsze mnie dziwi, kiedy dorośli w takich momentach wmawiają dzieciom, że muszą nauczyć się przegrywać. Jakby nie istniały różne typy temperamentów czy charakterów, zainteresowań i predyspozycji. Chciałabym kiedyś porozmawiać z wirtuozem muzycznym, który osiągnął sukces, grając na znienawidzonym instrumencie tylko dlatego, że rodzice zmuszali go w dzieciństwie do chodzenia do szkoły muzycznej. Nie wiem, czy w ogóle takiego znajdę.
Kiedy wyciągam lekcje z przegrywania?
Czerpię z przegrywania i porażek kiedy tworzę nowe rzeczy, a one nie wychodzą. Wtedy zaczynam wychodzić ze strefy komfortu, szukam innych rozwiązań, uczę się determinacji i konsekwencji. Zaczynam od nowa, uodparniam się na krytykę, a zarazem staram się dostrzegać granicę kiedy powiedzieć “pas”. Bo i w życiu trzeba czasem odpuścić.
Mamy różne temperamenty, różne charaktery. Nie na każdego będzie działać schemat “im więcej będziesz przegrywać, tym szybciej się przyzwyczaisz lub uodpornisz”. W moim przypadku to nie działa. Nigdy nie działało.
Boisz się pająków? Wejdź do klatki z pająkami.
Osobom takich jak ja, ani przegrywanie ani wygrywanie nie pomaga. To tak, jak mówi się, że “dobrym” sposobem na radzenie sobie z arachnofobią jest wzięcie pająka na ręce, a najlepiej zamknąć się z nimi w klaustrofobicznym pomieszczeniu. Dzisiaj współczesna psychiatria nie tylko odradza te metody, ale również ostrzega przed nimi, gdyż mogą narazić organizm i psychikę na szok, a tym sposobem jeszcze mocniej pogłębić traumę. Mierzenie się z jakimkolwiek urazem poprzez wystawianie się na jeszcze większą traumę, przyniesie najpewniej odwrotny skutek.
Nie lubię wygrywać, ani przegrywać. Najprawdopodomniej jestem najgorszą towarzyszką do gier :)
Nie lubię przegrywać w szachach i nie lubię przegrywać w monopoly, ale także nie lubię wygrywać w szachach i nie lubię wygrywać w monopoly. Ani mnie to nie uodparnia, ani mnie to nie przygotowuje na sukces. Lubię po prostu grać, uczyć się nowych rzeczy, doprowadzać wyobraźnię do granic możliwości. Lubię mieć możliwość wycofania się i dawać tę możliwość innym. Nie umiem i nie lubię męczyć się w imię “zdrowej” rywalizacji. Dlatego szybciej sięgnę po krzyżówkę, a w szachy gram tylko z komputerem, który chyba lubi ze mną grać, bo zawsze się na to zgadza :)
Podziwiam osoby, które czują się jak ryba w wodzie w sportach grupowych, którzy w ferworze rywalizacji gotowi są walczyć o wygraną do ostatniej kropli krwi. Ja z zajęć wuefu uciekałam zawsze, kiedy musiałam brać udział w zawodach, czy nawet w lekkich zabawach grupowych. I tak zostało mi to dzisiaj. Choć zdaję sobie sprawę, że gdyby tylko takie osoby jak ja chodziły po ziemi, nigdy nie cieszylibyśmy się z sukcesów wybitnych jednostek zdobywających najwyższej klasy medale. Chwała im za to!
Jak się nie nauczysz przegrywać, to sobie nie poradzisz w dorosłym życiu.
Czy w dorosłym życiu te wszystkie zabawy i zawody przygotowały mnie do prawdziwego życia, jak to lubią powtarzać zwolennicy tych metod? “Życie jest brutalne musisz nauczyć się przegrywać, musisz nauczyć się, że inni będą lepsi”.
Nie uważam, że usilne przegrywanie (jak i wygrywanie) przygotowuje nas do życia w społeczeństwie. Do “prawdziwego” (jak to śmiesznie brzmi) życia przygotowywały mnie doświadczenia, które zdobywałam w czasie kryzysowych sytuacji. Takich, w których bezpośrednio musiałam znaleźć rozwiązanie i zmierzyć się z sytuacją nierzadko pod presją czasu i naporem innych ludzi. Uważam, że życie ma wystarczająco dużo narzędzi, by przygotować nas na różne, dobre i złe sytuacje.
Dlatego moim życzeniem dla nas jest, by każdy mógł być po prostu sobą. Szczególnie życzę tego dzieciom, które są narażone na ciągłą krytykę i przekładanie na nich ambicji dorosłych. By być sobą, przegrywać tak, jak się lubi i wygrywać tak, jak się lubi, lub nie robić tego wcale. Może wtedy zejdzie z nas niepotrzebne ciśnienie, że cokolwiek “trzeba” i coś “się musi”. Moźe w końcu po prostu pozostanie przestrzeń na dobrą zabawę.
Bycie sobą z dzisiejszych czasach jest bardzo ważne, ale też niezwykle trudne.
Zgadzam się, tak bardzo staramy się czasem spełniać oczekiwania innych, że sami zapominamy już jak to jest być sobą.